Dawno, dawno temu – kiedy Facebook jeszcze nie miał stories, a ja miałem więcej wolnego czasu niż Excela w pracy – spróbowałem kiteboardingu. Był rok 2009, gorący Egipt, wiatr w żaglach (dosłownie), a ja z błyskiem w oku i deską, której nie do końca wiedziałem, jak używać. Skończyło się kilkoma glebami, lekkim ego-wstrząsem i… obietnicą, że kiedyś wrócę.
Minęła dekada. Rok 2019. Tym razem już z determinacją, lepszym balansem i neoprenem, który nie wyglądał jak pożyczony od starszego brata. Wróciłem. I od tego czasu regularnie jestem widziany w Jastarni, gdzie w porcie Molo Surf & Food czuję się jak rekin wśród fal – głodny wrażeń, słońca i… dobrego jedzenia po pływaniu.
Gdzie będę za rok? A gdzieżby indziej – wiadomo, że na Półwyspie Helskim. Bo jak raz Cię złapie wiatr, to nie odpuści. I niech nie odpuszcza – bo kite to nie tylko sport. To styl życia, lekcja pokory, adrenalina i mnóstwo śmiechu z samym sobą, gdy znowu zrobisz kiteloopa prosto w wodę.
Do zobaczenia na wodzie. I przy burgerze po sesji!
Back to Top